Translate

poniedziałek, 11 listopada 2013

00. Prolog: So stay with me Evelyn.

    



   Wchodzę powoli na wielką, warszawską scenę. Odgarniam odruchowo swoje czarne włosy, a na czole pojawiają się pierwsze kropelki potu.

To tutaj wszystko się zaczęło. I tutaj wszystko się zakończy.

    Poprawiam swoje skórzane rękawiczki, biorę głęboki wdech, a kurtyna idzie w górę. Słyszę te głośne okrzyki, oklaski fanów. Dreszcze przeszywają moje całe ciało. Nie czuję się naturalnie na scenie, bynajmniej nie w tym momencie mojego życia. Jednak staram się zapomnieć. Chociaż na chwilę. I skupić się na polskiej publiczności, która od wielu miesięcy czekała na ten koncert. Uchylam usta, po czym moje słowa melodycznie trafiają do ludzi. To jest piękny moment. Zaczynasz wszystko od początku, tak jakby każdy koncert był nowym wyzwaniem.

„Nie przeszkadza mi,
Jeśli Twoja dłoń jest trochę zimna.
Bo jestem żywy,
Ale nie mam dokąd iść.”

    Może rzeczywiście mam swoją Evelyn przy sobie? Nie widzę cię, ale tutaj jesteś prawda? Obiecałaś mi. Tak właśnie Evelyn, podpisałaś cyrograf z samym diabłem. Przyrzekłaś, że nigdy mnie nie zostawisz. Jednak wtedy chyba nie wiedziałaś, że słowo „nigdy” ma bardzo duże znaczenie i lepiej go nie nadużywać.

„Więc zostań ze mną Evelyn,
Nie zostawiaj mnie z lekarstwem.”

   Mogłaś się w ogóle nie pojawiać. Byłoby najlepiej. Zostałbym sam z Adamem, ale nie…Pamiętam, że dobrze dałaś mi do zrozumienia, że przy moim zachowaniu nikt ze mną nie wytrzyma. Tylko ty mnie rozumiałaś. Powiedz mi, czy ja może śnię? Czy jak otworzę swoje oczy wszystko wróci do normy? Cofniemy się kilka lat wstecz. Nigdy bym nie ujrzał twojej pięknej twarzy. Opisuję doskonale w piosenkach cierpienie innych ludzi, a sam nie jestem lepszy. Byłeś pieprzonym idiotą, Theo.

W nocy,
Kiedy siedzisz i patrzysz jak śpię,
Wiem, że płaczesz,
Ale nigdy nie chcę tego widzieć.
Więc jeśli odejdziesz,
Nie wiem co zrobię.
Więc nie odchodź,
Bo nie mam nikogo poza Tobą.

        Ciśnienie w moich tętnicach wzrasta. Oczy zaczynają widzieć zamazany obraz. Każda twarz staje się szarą plamą, która znika. Uciekam. Czuję, że moje nogi nie wytrzymują tego ciężaru. Kiedyś potrafiłem oddzielać życie na scenie poza nią, ale to się zmieniło. Przez moją Evelyn. Ale teraz ona tutaj jest. Przynajmniej staram się w to mocno wierzyć, tak jak Adam zawsze mi powtarza. Na mojej twarzy nie ma teraz uśmiechu, jedynie zgorzkniały wyraz twarz, grymas, który został namalowany przez wspomnienia minionych lat.

So stay with me Evelyn,
Don’t leave me with a medicine.

Ona odeszła. Tak jak i wszystkie ulotne chwile.


- Evelyn, wróć do mnie - sam szepczę do siebie, po czym czuję, że po raz pierwszy w życiu, słona łza spływa po moim policzku.


***
Zaczynam znowu historię z pisaniem. Tym razem trochę inna tematyka. Ostatnio byłam na koncercie Hurts, natchnęło mnie bardzo i chciałam tym opowiadaniem podkreślić, jak ważna jest ich muzyka w moim życiu. Chcę, abyście wczuli się w tę historię. Prolog krótki, ale następne rozdziały będą znacznie dłuższe. Nie chcę też pisać 10 tys. wyrazowych części, które się czyta i czyta. Proszę o zostawienie jakiegoś komentarza, bo to mnie zawsze motywuje, ponieważ wiem, że ktoś chętnie czyta tę historię. Również jestem nastawiona na krytykę, ale jeśli chodzi np. o interpunkcję to przepraszam z góry, ale nie sprawdzam tego tysiąc razy, a jestem człowiekiem, a nie zaprogramowaną maszyną, która pisze bezbłędnie ;)